28 czerwca 2014

cd. historii

cd. 

Przez pierwsze miesiące uczyłam się od Edyty, trochę podpatrywałam co i jak robią inni. Generalnie byłam przeszczęśliwa, że choć jest to ciężka fizyczna praca to robiłam to o czym marzyłam. Joanna po kilku miesiącach przerwy zaproponowała mi współpracę. Tak naprawdę stałyśmy się przyjaciółkami (tak mi się bynajmniej wydawało) i mimo różnicy zdań - znosiłam wszystko z pokorą bo bądź co bądź była to jej pracownia (choć wielokrotnie słyszałam, że jest nasza i to i tamto dla naszego dobra i dla nas ona to robi... oj takie tam czcze obłudne gadanie)... myślę, że gdyby nie jedno zdarzenie do dziś pracowały byśmy razem...
Przez ostatnie prawie dwa lata "współpracy" w dużej mierze to ja zajmowałam się pracownią, wykonywałam większość zleceń od klientów czy od Joanny, kontaktowałam się z dostawcami i odbiorcami, dostarczałam rzeczy do galerii itp. a dodatkowo pomagałam w studio. Ogarniałam wszystko jak umiałam najlepiej angażując się jak w swoje, choć lata temu obserwując rodziców i ich zmagania z własną działalnością obiecałam sobie, że ja nigdy nie chcę prowadzić własnej firmy... znów się myliłam ;)
Cieszę się, bo wielu rzeczy nauczyłam się sama metodą prób i błędów, a przy ceramice nie ma nic lepszego jak eksperymenty. Jednak zawszę będę wdzięczna Joannie, za pierwsze lata dzięki którym byłam bliżej ceramiki.

Po numerze wyciętym tuż przed moją obroną przez który niemal nie oddałam pracy pisemnej na czas i kolejnych pretensjach co do mojej osoby nie wytrzymałam. Po ostrej wymianie zdań drogą mailową rozstałyśmy się koniec końców we wrogiej i niefajnej atmosferze. Z dnia na dzień miałam zabrać wszystko z jej pracowni. Tak też uczyniłam.

Uspokoiłam się, obroniłam dyplom i znów zaczęłam myśleć co dalej robić ze swoim życiem.

Od 2009 roku wspólnie z Pawłem wieczorami obmyślaliśmy wspólne projekty. Paweł to mój ukochany z którym w grudniu będziemy mieli 7 rocznicę i wspólnie z którym założyłam kolektyw Inżynierii Designu. To historia na osobny wpis ;) Paweł zawsze mnie wspierał, wierzył we mnie i  zauważył jak Joanna mnie traktuje... po przeanalizowaniu za i przeciw różnych wariantów stwierdziliśmy, że znajdziemy lokal na pracownię. Już wtedy wiedziałam, że ceramika uzależnia i zaledwie po miesiącu przerwy niesamowicie brakowało mi obcowania z nią. Pracownia miała być miejscem gdzie połączę trzy pasje - grafikę warsztatową, ceramikę i design + Pawła Inżynieryjne spojrzenie.

Rzutem na taśmę wygraliśmy przetarg na lokal przy ul. Odolańskiej 11, konkurencję przelicytowaliśmy o 0,25 groszy :)

Rozpoczęłam nowy rozdział swojego życia który sam się napędzał i jedno pozytywne zdarzenie przeganiało kolejne... sama w to nie wierzyłam ile pozytywnej energii i ludzi z takową spotykałam każdego dnia :)

Pół roku po rozstaniu zadzwoniła Joanna, chciała zapytać co tam no i jak szybko się okazało -   potrzebowała czegoś... zdjęć... spoko to nic wielkiego wysłałam jej i poprosiłam o referencje ponieważ startowałam w projekcie unijnym by zdobyć fundusze na otwarcie działalności. Otrzymałam takie oto referencje :)




Miałyśmy spotkać się na kawę, ale ciągle brakowało mi czasu...
Robiłam swoje - udało mi się zdobyć fundusze unijne na otwarcie działalności, kupiłam piec, wykonaliśmy kolejny remont no i wreszcie w spokoju mogłam zająć się warsztatem.

dalszy ciąg opowieści już niebawem ;)



23 czerwca 2014

kim jestem i dlaczego robię to co robię

Tak jak już jakiś czas temu zapowiadałam opowiem Wam jak to się stało że zajmuję się ceramiką.
"Jak długo zajmujesz się ceramiką i skąd ta pasja?" - często słyszę takie pytanie czy to na moich warsztatach czy podczas udzielanych wywiadów.

Uwielbiam opowiadać tą historię choć przeplata się tu kilka wątków. Jest to dość długa opowieść, zatem podzielę ją na części.
Jeśli jesteście ciekawi czytajcie dalej ;)

Jak wiecie pochodzę z Brzegu, pięknej małej miejscowości na pograniczu Opolszczyzny i Dolnego Śląska. Od dziecka kolekcjonowałyśmy z moją siostrą ceramiczne figurki nazywane dziś przeze mnie kurzołapy... W Brzegu była pracownia ceramiki produkująca takie oto figurki i pamiętam jak pewnego razu mój tato mnie do niej zabrał ...
Tu uczęszczałam do Liceum Renowacji Zabytków gdzie tak naprawdę miałam pierwszy kontakt z gliną rzeźbiarską, cegłą, zabytkami - również tymi ceramicznymi. Moim marzeniem było nauczyć się/poznać proces tworzenia ceramiki, jednak nigdy nie wiązałam z tym mojej przyszłości.
Zamieszkałam we Wrocławiu po jednej próbie zdawania na ASP i dwóch nieudanych próbach dostałam się wreszcie na wydział Architektury Politechniki Wrocławskiej. W między czasie, by nie marnować czasu pracowałam i zaocznie studiowałam projektowanie wnętrz. Były to szalone czasy...
Przez znajomego poznałam pewną artystyczną parę - rzeźbiarza i ceramiczkę wówczas jeszcze studentów Wrocławskiej ASP. Moje marzenie by dowiedzieć się czegoś więcej o fascynującej ceramice było tak naprawdę na wyciągniecie ręki :)
Myliłam się... nigdy nie zapomnę słów "ceramika jest dla wybranych"... nie pogodziłam się z tym, niemniej jednak podążałam drogą architektury, która po pierwszym roku została przeze mnie porzucona podobnie jak piękny Wrocław.
Wraz z ówczesnym chłopakiem wyjechaliśmy do Warszawy co również wspominam jako szaleństwo. Decyzję o przeprowadzce podjęliśmy w jeden dzień, kolejnego się spakowaliśmy i w strugach deszczu samochodem wypakowanym po dach dobytkiem opuściliśmy Wrocław...
Warszawa nigdy nie kojarzyła mi się z miastem w którym mogłabym żyć i mieszkać a już na pewno nie pokochać... i tu znów się myliłam.
Z chłopakiem rozstałam się jakieś 8 lat temu, a ja w Warszawie mieszkam już prawie 10 ...
Kiedy przyjechałam do Warszawy miałam 21 lat i wciąż zastanawiałam się co tu dalej ze swoim życiem począć, bo z pewnością nie zatrzymam się w miejscu. Podjęłam pracę w jednym z warszawskich salonów wnętrzarskich i wciąż poszukiwałam. Pewnego pięknego dnia poznałam Alicję i Sebastiana. Sebastian studiował na wydziale sztuki Politechniki Radomskiej i zaraził mnie pomysłem bym i ja spróbowała. W tamtych latach miałam wrażenie, że nawet nie mam co marzyć o Warszawskiej ASP, zmierzyłam się natomiast z Wydziałem Architektury... bezskutecznie :/ ale widocznie tak miało być.
Pracowałam z extra ludźmi jednak kompletnie nie dogadywałam się z szefową... koniec końców rzuciłam tą pracę utrzymując nadal kontakty z byłymi współpracownikami. Tak poznałam Edytę która "przyszła na moje miejsce", ciepła i cudowna studentka malarstwa Warszawskiej ASP ...
Ja w między czasie podjęłam pracę przy renowacji elewacji Departamentu Rady Ministrów. Dostałam się do Politechnikę Radomską i tak naprawdę dzięki Edycie poznałam ceramikę a raczej ona zapytała czy nie chciałabym prowadzić zajęć z ceramiki z dziećmi, a jakieś pół roku później zadzwoniła, że jej znajoma szuka kogoś do pomocy przed świętami w pracowni ceramicznej ... rany - umarłam ze szczęścia :)
Tak poznałam Joannę B. z którą pracowałam z przerwą ponad 4 lata.

ciąg dalszy nastąpi ...