5 września 2017

Trudne dobrego początki ;)

Minęło 5 miesięcy odkąd wynajęłam moją nową „Angielską” pracownię.

14 grudnia dojechaliśmy do Bristolu i po kilku dniach odsypiania podróży i ostatnich miesięcy ciężkiej pracy + spakowania naszego ponad 30 letniego dobytku zaczęłam szukać pracowni…

Nie znając niemal kompletnie miasta, mając jedynie nikłe wyobrażenie co i jak + kilka adresów www które dostałam od Tom Willis którego miałam przyjemność poznać podczas grudniowej edycji TargówRzeczy Ładnych, a który jest Brytyjczykiem mieszkającym obecnie w Polsce i to z Bristolu (!!!) zaczęłam rozsyłać namiętnie maile.
W zasadzie niemal błyskawicznie odpisała mi Emma z Meanwhile Creative Studio. Od pozostałych cisza do dziś, albo odpisali po kilku miesiącach ;) dalszą część opowieści zostawię dla siebie i dla bliskiego wtajemniczonego grona ;) w każdym razie ku przestrodze:
- nie wysyłać maili tylko dzwonić,
-wynajęcie lokalu na pracownię ceramiczną z dostępem do wody graniczy z cudem (z tzw. przyjściem nie ma problemu, gorzej z odejściem, gdyż pojawiają się obawy o zatykanie rur i takie tam …) mimo, że specjalnie kupiłam mega extra wypasiony odstojnik formy ROHDE, który jest świetny i ma odpowiednie rekomendacje!
Nadmienię tylko, że Polsce miałam pracownię przez ponad 6 lat w przedwojennej kamienicy na Warszawskim Mokotowie. Nigdy, przenigdy nie zatkała mi się żadna rura mimo, że nie miałam odstojnika, prowadzałam warsztaty i od czasu do czasu robiłam formy gipsowe i do tego przez ostatnie lata miałam pracowników … ale rozumiem i nie oceniam.
- nie nastawiać się, że cokolwiek będzie szybko. Po raz kolejny przytoczę moja ukochane przysłowie „rzeczy wielkie potrzebują czasu”.

No ale, wracając do sedna sprawy. 
Po spotkaniu z Emmą i obejrzeniu studia które właśnie rzekomego dostępu do wody nie miało powiedziała mi, że niebawem będzie inne studio otwierane i da mi znać po Nowym Roku, bo tam powinno być dla mnie ok.

No ale, że w święta pojawił się pomysł innej pracowni to nie „ścigałam” Emmy aż do marca, w zasadzie odezwałam się do niej prawie pod koniec marca… w zasadzie to moja siostra do niej zadzwoniła i umówiła na oglądanie pracowni J Za co jestem bardzo, bardzo wdzięczna J i jak tylko zobaczyłam to miejsce i wiedziałam, że nie ma problemu z wodą i prądem w kilka dni wynajęłam je i mogłam się wprowadzać J

Na początku przez trzy tygodnie przebywałam w studio G1




Po trzech tygodniach chłopaki zaczęli budować moje docelowe studio J
cdn ...

Kochani, zapraszam do dołączenia do mojego newsletter* gdzie na bieżąco będę Was infamowała o kolejnych wpisach, nowościach i promocjach w moich sklepach online :)
*na dole mojej strony www.violaceramicsstudio.com J

31 grudnia 2016

2016/2017

Kochani, dzięki Agnieszce pojawiła się taka myśl by wrócić do pisania bloga. Od jakiegoś czasu mój optymizm, że nadal mogę być człowiekiem renesansu maleje i uważałam, że należy mierzyć siły na zamiary. Dlatego długo myślałam o tym czy znajdę na to czas i czy znów nie skończy się na kilku postach ... no ale ciężko to racjonalnie ocenić - jeśli nie sprawdzę to się się nie przekonam ;)

Dziś Sylwester, w sumie dzień jak codzień, ale kojarzy mi się z czasem domykania otwartych tematów i snucia planów na kolejny rok. Przełom roku to również czas podsumowań, postanowień noworocznych i innych takich około zabobonnych rzeczy.
Dla mnie ten rok był wyjątkowy. Na początku 2016 obiecałam sobie, że przestanę pędzić i spędzę więcej czasu z rodziną i przyjaciółmi. Zaowocowało to zmianami których nigdy z życiu się nie spodziewałam.

15 grudnia zamieszkaliśmy w Bristolu. Spakowaliśmy ponad 30 letnie życie w Polsce do jednego samochodu (no i w dwóch piwnicach w PL są jeszcze nasze rzeczy ;)

Wierzę w to, że nic nie dzieje się bez przyczyny trzeba tylko mieć otwarty umysł, obserwować, słuchać i nigdy nie mówić nigdy.

Podobno wielu z Was jest ciekawych jak to się stało, że mimo tego co mieliśmy w PL wypracowanego zdecydowaliśmy się by wyjechać. Wielu z Was trzyma za nas kciuki za co ogromnie dziękuję i nawet nie wiem jak dziękować za to, że jesteście. Nigdy nie wątpiłam że mam dobre duchy w około, ale teraz wiem, że to najlepsze co mogło mnie spotkać w życiu - to Wy.

Dziękuję kochani że jesteście, że piszecie i pytacie jak tam, co tam :)

Do końca nie mogę obiecać, że będzie to miejsce gdzie opiszę step by step jak to się stało, że jestem tu gdzie jestem wraz z moim ukochanym Pawłem i Teo. Zobaczymy jak to się potoczy :)

Wszystkiego cudownego w nadchodzącym Roku, miłości i dobrej energii.





14 lipca 2014

podsumowanie

Kochani,
w ciągu ostatniego tygodnia mój blog odwiedziło prawie 400 osób ! To niesamowite :)
Ogromnie Wam dziękuję za komentarze i odzew. Część z Was pytała po co rozdrapuję stare rany wyjaśniam więc - ja niczego nie rozdrapuję a jedynie rozliczam się z przeszłością. Niczego nikomu nie chcę udowadniać, a jedynie przedstawić swój punk widzenia.
Życie jest tak krótkie i trzeba robić to czego pragniemy, o czym marzymy i otaczać się ludźmi którzy są nam przychylni. Ja pogodziłam się tym co się stało, ale chcę też by w przyszłości jeśli ktoś zapyta o tą sprawę, po protu odeślę na mojego bloga, bo ja ten temat już zakończyłam i idę dalej swoją drogą i liczę że nadal będę spotykała na niej przychylnych ludzi :)

Bardzo lubię ten wpis i często do niego wracam - POLECAM ROZMYŚLANIA ... O PLAGIACIE.

Miłego słonecznego poniedziałku !


4 lipca 2014

część 3 historii która zakończyła się tym, że mamy z Pawłem własną pracownię i robimy to co robimy

cd.

Przez prawie rok jak nie miałam pieca woziliśmy ceramikę do wypalania w Ceramiq. Miało to swoje plusy, ale i dużo minusów. Nie raz była to ekwilibrystyka na skalę światową. Zatem jak "zamieszkał" u nas piec musiałam zacząć wszystko od nowa.
Ponieważ wiem jaka była Joanna i jak wysokie ma mniemanie o sobie postanowiłam nie pracować w taki sposób jaki w zasadzie sama wypracowałam sobie u niej tylko robić niemal wszystko inaczej - po swojemu. Testowałam inne masy,  inne szkliwa i zupełnie inne krzywe wypału. Po roku eksperymentów dopracowaliśmy technologię i projekty. Pracownia ruszyła pełną parą, a nasza ceramika zaczęła cieszyć się ogromnym powodzeniem.
Nagle pewnego pięknego dnia dostałam telefon, że ktoś oskarża mnie o plagiat ... było to mniej więcej dwa lata temu ... wróciłam właśnie od rodziców gdzie spotkałam się z moją sis która miała wyjechać do Nowej Zelandii ... Dziś moja sis znów jest w Polsce, a dokładnie u mnie w Warszawie, więc jak to zazwyczaj bywa koło się zatoczyło.
No ale wróćmy do wspomnień ... poczułam się jakbym dostała obuchem w łeb... jak to?, jak to możliwe?, kto?, dlaczego?... i pierwsze pytanie jakie zadałam osobie  z którą rozmawiałam przez telefon - to jak nazywa się ta osoba i czy przypadkiem nie Joanna B. 
Nie myliłam się ... po roku ciszy nagle wyskoczyła jak filip z konopi oskarżając mnie o kopiowanie jej pomysłów. 
Utworzyła na swoim profilu na FB album w którym przytoczyła 6 moich prac jako jak to nazwała "plagiat - kradzież moich pomysłów". I wysłała z tego co mi wiadomo jednego maila do kogoś z kim zaczynaliśmy współpracę ....
Większość moich znajomych jako ciekawostka do opowieści dostawała link do tego albumu by sami mogli się wypowiedzieć. Ja zaprezentuję Wam prt sc.


Chciałam sprostować kilka spraw:
talerze z motywem koronki Joanny prezentowane na zdjęciach - były to pojedyncze talerze, które powstały zanim zaczęłyśmy współpracować razem, a do tego walały się jedynie podczas przeprowadzek, czy robienia pożądków, nie był to produkt wdrożony do sprzedaży ... nawet nie wiem dokładnie jaką techniką powstały (mogę się jedynie domyślać) jednak z całą pewnością nie metodą odbijania w glinie !
lampa ażurowa - jej w stylu marokańskim, moja z serii koral i z motywem odciśniętej osy, zupełnie inny wzór, sposób wytworzenia i wypalania, kolor ... u mnie zmierzenie z trójwymiarową materią i motywem ... gotowe formy gipsowe do odlewów można kupić w sklepach, motyw ażuru pojawia się już w marokańskich lampach ...
czerwony "dzbanuszek" - również jak w przypadku koronek zakurzony model walający się po pracowni i z tego co sobie przypomniałam po tym zdjęciu wielkości 10-15 cm ... mój prezentowany obok to gazetnik - skalę prezentują gazety w nim umieszczone. Dodatkowo ozdobiony wzorem przedstawiającym ryby - linoryt powielany w glinie - znów zmierzenie się z materią, projekt inspirowany słońcem, morzem i rybami.
"diamencik" - u nas osłonka na oprawkę i podsufitka, z elementem pomniejszonym w skali, który ma za zadnie blokowanie kabla, u Joanny element nanizany na sznur ... kompletnie zapomniałam o tym, że powstał taki element, ale wybaczcie jeśli była to jedna czy dwie sztuki, miałam prawo :/
ozdoby - jak piszę niżej, większość prezentowanych na zdjęciu widzę pierwszy raz w życiu na oczy, moje to mizernie wykonane ozdoby choinkowe płaskie, jak i w mini skali wycinane kuleczki średnicy 7-8 cm - znów zmierzenie się z materiałem i poznanie jego możliwości. Joanny bombki z tego co pamiętam miały po 10 i kilkanaście centymetrów i były typowymi ceramicznymi bombkami, czy motyw bombki jest zastrzeżony? A czy ozdób choinkowych które robią raz lepiej, raz gorzej chyba wszyscy ceramicy też nie można robić?
talerz - to zostawię już bez komentarza - u niej hlapnięcia szkliwa (co zresztą już było) u mnie misternie odciśnięte koła i staranie malowane, by szkliwo nie spłynęło, na tym talerzu spłynęło, ale na kolejnych pięknie trzymało się swoich granic.
to tyle w woli mojego komentarza, który w szczególności kierowany jest do osób które nie znały mojej wersji i komentowały.






Zgodnie z ustawą o ochronie praw autorskich jestem zobligowana by w przypisać umieścić link do strony z której prezentowane zdjęcia wkleiłam na mojego bloga. Prt sc pobrane z prywatnego profilu Joanny B. na Facebook. Nadmienię również, że zdjecia naszej ceramiki do stworzenia tego albumu zostały pobrane bez naszej zgody!

Właśnie mijają dwa lata od tego zdarzenia i dziś patrzę na to nieco z boku i chłodno oceniam fakty. Wtedy miałam wrażenie że świat wali mi się pod nogami. Miałam dość pracowni, ceramiki, zastanawiałam się dlaczego jest tak zawistna, przecież doskonale wiedziała, że chcę otworzyć swoją pracownię. Dlaczego to robi, dlaczego ja zajęłam się ceramiką ...
W końcu zaczęłam o tym rozmawiać. Poszłam do prawnika prosić o poradę i usłyszałam, że spokojnie możemy założyć sprawę. Wysłałyśmy pismo do Joanny, a w odpowiedzi otrzymaliśmy niemal identyczne pismo od jej prawnika (to tak a propos kopiowania), zaczęłyśmy przygotowywać się do rozprawy, ale dobrze, że zaczęłam o tym rozmawiać i radzić się różnych osób, które odradzały mi zakładania sprawy w sądzie z wielu powodów. Byłam w biurze patentowym i choć temat plagiatu jest mi bliski, zgłębiłam go jeszcze bardziej.
Mam również całe sterty linków do podobnych prac o których kopiowanie mnie oskarżyła. Umówmy się, że odbijanie koronek w glinie odbywało się już znacznie wcześniej niż Joanna czy ja zajęłyśmy się ceramiką! Czy też ażury w lampach marokańskich, które liczą setki lat! Ozdób choinkowych takich jak ja nigdy nie robiła, a te umieszczone obok moich to pojedyncze ceramiczne "amulety", których część pierwszy raz widzę na oczy. A już przyrównanie mojej patery w koła do swojej w plamy... obłęd!
No ale wiecie doskonale, że taka oprawa wpłynęła na to, że kilka osób się wkręciło ...

Środowisko projektantów i znajomych było oburzone, po jakimś czasie nabijałam się z moimi kursantami którzy powielali motyw koronki w swoich pracach, że w mojej pracowni podczas warsztatów powstają plagiaty plagiatów i przeszłam do porządku dziennego nad tym, że to czysta zazdrość nią kierowała i zrobiło mi się jej szkoda. Poza tym po miesiącach poszukiwań kontrargumentów otrzymałam wiadomość od mojej prawniczki że tak naprawdę oto Joanna musi udowodnić że to są kopie właśnie jej projektów, a nie ja że takie rzeczy już były.
Nadmienię tylko, że w czerwcu minęły 4 lata odkąd odeszłam od Joanny B. a progres jej twórczości ceramicznej z obiektywnego punktu widzenia osób postronnych - stoi w miejscu. Więc uprzejmie proszę o wybaczenie, że podczas 2 lat stworzyłam około 30 kolekcji, a do dnia dzisiejszego ponad 60 na które składają się różne kształty/rozmiary naczyń, wzory i wybarwienia. Nadal pracuję nad kolejnymi produktami nie tylko z zakresu ceramiki, ale i oświetlenia, mebli i dodatków. W między czasie powstają projekty dla innych marek i pojedyncze projekty.
Nauczyłam się wiele o ceramice i sama uczę w prywatenej szkole ceramiki gdzie zostałam zaproszona nie dzięki temu że uczyłam się od Joanny B. (o czym od dwóch lat nie mówię, bo nie wiem, czy ona sobie tego życzy ...) a dzięki temu, że mam warsztat.

Pogodziłam się z faktem, że świat jest okrutny i zawsze znajdzie się ktoś zazdrosny, zawistny, ale i przyjacielski i dobry. Tak to w przyrodzie już jest, równowaga musi zostać zachowana.

Najbardziej w całej tej historii szkoda mi tych ludzi którzy komentowali i wkręcili się w oskarżanie mnie za wszystko. Dziś wiem, że medal zawsze ma dwie strony i zawsze należy wysłuchać dwóch stron stojących po przeciwnych stronach barykady, bo prawda leży zawsze po środku, a punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Wtedy nie w głowie było mi bronienie się i wychodziłam z założenia, że tylko winny się tłumaczy, a prawda jak oliwa zawsze na wierzch wypływa. Więc jeśli Pani Joanna nadal chce udowodnić mi swoją rację to czekam na to by niezależny sąd o tym rozstrzygnął.

Wiem, że mój tato byłby dumny, że wreszcie rozliczyłam się z przeszłością, choć sam twierdził, że szkoda czasu na tą Panią ... Dziękuję Pawłowi i znajomym tym dalszym i tym bliższym za wsparcie i moc. W II rocznicę całej akcji kończę historię o sobie, jednak nie historię z ceramiką - wręcz przeciwnie, to dopiero początek :)

Jeśli kiedykolwiek będziecie mieli podobną sytuację piszcie śmiało, z chęcią podzielę się doświadczeniem jakie przez ten czas zdobyłam. I przestrzegam przed pracą twórczą wspólną z innym twórcą w jednej pracowni bez wyjaśnienia sobie i ustalenia jasnych zasad. Dziś wiem że często kończy się jak moja historia. Podobnych opowieści w ciągu tych dwóch lat usłyszałam wiele...









28 czerwca 2014

cd. historii

cd. 

Przez pierwsze miesiące uczyłam się od Edyty, trochę podpatrywałam co i jak robią inni. Generalnie byłam przeszczęśliwa, że choć jest to ciężka fizyczna praca to robiłam to o czym marzyłam. Joanna po kilku miesiącach przerwy zaproponowała mi współpracę. Tak naprawdę stałyśmy się przyjaciółkami (tak mi się bynajmniej wydawało) i mimo różnicy zdań - znosiłam wszystko z pokorą bo bądź co bądź była to jej pracownia (choć wielokrotnie słyszałam, że jest nasza i to i tamto dla naszego dobra i dla nas ona to robi... oj takie tam czcze obłudne gadanie)... myślę, że gdyby nie jedno zdarzenie do dziś pracowały byśmy razem...
Przez ostatnie prawie dwa lata "współpracy" w dużej mierze to ja zajmowałam się pracownią, wykonywałam większość zleceń od klientów czy od Joanny, kontaktowałam się z dostawcami i odbiorcami, dostarczałam rzeczy do galerii itp. a dodatkowo pomagałam w studio. Ogarniałam wszystko jak umiałam najlepiej angażując się jak w swoje, choć lata temu obserwując rodziców i ich zmagania z własną działalnością obiecałam sobie, że ja nigdy nie chcę prowadzić własnej firmy... znów się myliłam ;)
Cieszę się, bo wielu rzeczy nauczyłam się sama metodą prób i błędów, a przy ceramice nie ma nic lepszego jak eksperymenty. Jednak zawszę będę wdzięczna Joannie, za pierwsze lata dzięki którym byłam bliżej ceramiki.

Po numerze wyciętym tuż przed moją obroną przez który niemal nie oddałam pracy pisemnej na czas i kolejnych pretensjach co do mojej osoby nie wytrzymałam. Po ostrej wymianie zdań drogą mailową rozstałyśmy się koniec końców we wrogiej i niefajnej atmosferze. Z dnia na dzień miałam zabrać wszystko z jej pracowni. Tak też uczyniłam.

Uspokoiłam się, obroniłam dyplom i znów zaczęłam myśleć co dalej robić ze swoim życiem.

Od 2009 roku wspólnie z Pawłem wieczorami obmyślaliśmy wspólne projekty. Paweł to mój ukochany z którym w grudniu będziemy mieli 7 rocznicę i wspólnie z którym założyłam kolektyw Inżynierii Designu. To historia na osobny wpis ;) Paweł zawsze mnie wspierał, wierzył we mnie i  zauważył jak Joanna mnie traktuje... po przeanalizowaniu za i przeciw różnych wariantów stwierdziliśmy, że znajdziemy lokal na pracownię. Już wtedy wiedziałam, że ceramika uzależnia i zaledwie po miesiącu przerwy niesamowicie brakowało mi obcowania z nią. Pracownia miała być miejscem gdzie połączę trzy pasje - grafikę warsztatową, ceramikę i design + Pawła Inżynieryjne spojrzenie.

Rzutem na taśmę wygraliśmy przetarg na lokal przy ul. Odolańskiej 11, konkurencję przelicytowaliśmy o 0,25 groszy :)

Rozpoczęłam nowy rozdział swojego życia który sam się napędzał i jedno pozytywne zdarzenie przeganiało kolejne... sama w to nie wierzyłam ile pozytywnej energii i ludzi z takową spotykałam każdego dnia :)

Pół roku po rozstaniu zadzwoniła Joanna, chciała zapytać co tam no i jak szybko się okazało -   potrzebowała czegoś... zdjęć... spoko to nic wielkiego wysłałam jej i poprosiłam o referencje ponieważ startowałam w projekcie unijnym by zdobyć fundusze na otwarcie działalności. Otrzymałam takie oto referencje :)




Miałyśmy spotkać się na kawę, ale ciągle brakowało mi czasu...
Robiłam swoje - udało mi się zdobyć fundusze unijne na otwarcie działalności, kupiłam piec, wykonaliśmy kolejny remont no i wreszcie w spokoju mogłam zająć się warsztatem.

dalszy ciąg opowieści już niebawem ;)



23 czerwca 2014

kim jestem i dlaczego robię to co robię

Tak jak już jakiś czas temu zapowiadałam opowiem Wam jak to się stało że zajmuję się ceramiką.
"Jak długo zajmujesz się ceramiką i skąd ta pasja?" - często słyszę takie pytanie czy to na moich warsztatach czy podczas udzielanych wywiadów.

Uwielbiam opowiadać tą historię choć przeplata się tu kilka wątków. Jest to dość długa opowieść, zatem podzielę ją na części.
Jeśli jesteście ciekawi czytajcie dalej ;)

Jak wiecie pochodzę z Brzegu, pięknej małej miejscowości na pograniczu Opolszczyzny i Dolnego Śląska. Od dziecka kolekcjonowałyśmy z moją siostrą ceramiczne figurki nazywane dziś przeze mnie kurzołapy... W Brzegu była pracownia ceramiki produkująca takie oto figurki i pamiętam jak pewnego razu mój tato mnie do niej zabrał ...
Tu uczęszczałam do Liceum Renowacji Zabytków gdzie tak naprawdę miałam pierwszy kontakt z gliną rzeźbiarską, cegłą, zabytkami - również tymi ceramicznymi. Moim marzeniem było nauczyć się/poznać proces tworzenia ceramiki, jednak nigdy nie wiązałam z tym mojej przyszłości.
Zamieszkałam we Wrocławiu po jednej próbie zdawania na ASP i dwóch nieudanych próbach dostałam się wreszcie na wydział Architektury Politechniki Wrocławskiej. W między czasie, by nie marnować czasu pracowałam i zaocznie studiowałam projektowanie wnętrz. Były to szalone czasy...
Przez znajomego poznałam pewną artystyczną parę - rzeźbiarza i ceramiczkę wówczas jeszcze studentów Wrocławskiej ASP. Moje marzenie by dowiedzieć się czegoś więcej o fascynującej ceramice było tak naprawdę na wyciągniecie ręki :)
Myliłam się... nigdy nie zapomnę słów "ceramika jest dla wybranych"... nie pogodziłam się z tym, niemniej jednak podążałam drogą architektury, która po pierwszym roku została przeze mnie porzucona podobnie jak piękny Wrocław.
Wraz z ówczesnym chłopakiem wyjechaliśmy do Warszawy co również wspominam jako szaleństwo. Decyzję o przeprowadzce podjęliśmy w jeden dzień, kolejnego się spakowaliśmy i w strugach deszczu samochodem wypakowanym po dach dobytkiem opuściliśmy Wrocław...
Warszawa nigdy nie kojarzyła mi się z miastem w którym mogłabym żyć i mieszkać a już na pewno nie pokochać... i tu znów się myliłam.
Z chłopakiem rozstałam się jakieś 8 lat temu, a ja w Warszawie mieszkam już prawie 10 ...
Kiedy przyjechałam do Warszawy miałam 21 lat i wciąż zastanawiałam się co tu dalej ze swoim życiem począć, bo z pewnością nie zatrzymam się w miejscu. Podjęłam pracę w jednym z warszawskich salonów wnętrzarskich i wciąż poszukiwałam. Pewnego pięknego dnia poznałam Alicję i Sebastiana. Sebastian studiował na wydziale sztuki Politechniki Radomskiej i zaraził mnie pomysłem bym i ja spróbowała. W tamtych latach miałam wrażenie, że nawet nie mam co marzyć o Warszawskiej ASP, zmierzyłam się natomiast z Wydziałem Architektury... bezskutecznie :/ ale widocznie tak miało być.
Pracowałam z extra ludźmi jednak kompletnie nie dogadywałam się z szefową... koniec końców rzuciłam tą pracę utrzymując nadal kontakty z byłymi współpracownikami. Tak poznałam Edytę która "przyszła na moje miejsce", ciepła i cudowna studentka malarstwa Warszawskiej ASP ...
Ja w między czasie podjęłam pracę przy renowacji elewacji Departamentu Rady Ministrów. Dostałam się do Politechnikę Radomską i tak naprawdę dzięki Edycie poznałam ceramikę a raczej ona zapytała czy nie chciałabym prowadzić zajęć z ceramiki z dziećmi, a jakieś pół roku później zadzwoniła, że jej znajoma szuka kogoś do pomocy przed świętami w pracowni ceramicznej ... rany - umarłam ze szczęścia :)
Tak poznałam Joannę B. z którą pracowałam z przerwą ponad 4 lata.

ciąg dalszy nastąpi ...


19 maja 2014

Wrocławski design i ceramika jednego dnia :)

W sobotę wybrałam się do Wrocławia na dwa ciekawe wydarzenia. Choć od rana siarczyście lało, nie ostudziło to mojego zapału do przyjazdu :)
Wrocław niezmiennie zostanie w moim sercu nr 1. Wychowałam się w oddalonym zaledwie o 45 km Brzegu i po ukończeniu liceum zamieszkiwałam to cudowne miasto przez kilka lat.
Tym gorliwiej kibicuję wszystkim wydarzeniom kulturalnym odbywającym się w stolicy dolnego śląska.
Gdyby nie pogoda ten weekend byłby najpiękniejszym w oststnich miesiącach.
Intrygujące miejsce jakim jest dworzec główny we Wrocławiu stał się  centrum festiwalowym Wroclove Design Festiwal. Na piętrze dworca okazuje się że są sale. W tych salach na pięć dni zamieszkał design.
Jaki - zobaczcie sami :)














 


































































W ten sam weekend odbywał się Festiwal Wysokich Temperatur zatem nie mogło i mnie tam zabraknąć :)
Fantastycznie nowoczesny wydział ceramiki i szkła Wrocławskiej ASP zachwyca. Ogromne piece, dużo pieców, różnych zapewne pozwala studentom na eksperymenty i doświadczanie.
Cieszą mnie takie miejsca.
Niestety i tu pogoda pokrzyżowała plany i większość pokazów z powodu deszczu odwołano. Mimo to zarówno ja jak i mój kompan - mama byłyśmy zachwycone :)
A oto kilka zdjęć.